
Nagroda w konkursie literackim
11 października w CH Bonarka odbył się uroczysty finał konkursu literackiego zorganizowanego przez Dom Kultury ,,Podgórze” dla uczniów krakowskich szkół.
Zadanie konkursowe polegało na napisaniu opowiadania grozy na temat: ,,Każdej nocy w mojej szkole”
Jury wyróżniło opowiadanie uczennicy I klasy naszego Gimnazjum – Julianny Wójcik pt. ,,Tajna misja”. Julka odebrała nagrodę oraz wzięła udział w lekcji kaligrafii, przygotowanej przez DK ,,Podgórze”.
Serdecznie gratulujemy młodej literatce i czekamy na kolejne ciekawe teksty!
Zapraszamy do lektury nagrodzonego opowiadania.
Tajna misja
Jesienny wiatr otworzył okno, dmuchnął mi w twarz, a na moim zeszycie wylądował liść klonu. Zrobiło mi się chłodno, więc zasunęłam zamek bluzy. Lekcja matematyki miała się ku końcowi. Spojrzałam na moją przyjaciółkę Weronikę, która zachowywała się dziś dość dziwnie. Była bardzo ożywiona, jakby czymś podekscytowana.
-Coś ty taka niespokojna dzisiaj? –zapytałam szeptem.
-Jak to co? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. –No przecież cała szkoła aż huczy o tym, że woźny Pawcio porwał Ankę z trzeciej klasy. Zauważyłaś, że nie ma jej już trzeci dzień?
-Nie ! I ty w to wierzysz?- oburzyłam się.
-Podobno ktoś słyszał, jak nauczyciele rozmawiają o jej zaginięciu, a starsi chłopcy widzieli, jak woźny wkłada coś do pojemnika na śmieci, coś co wyglądało jak… serce. Mówią, że Pawcio załatwił dziewczynę za niezmienianie butów a teraz zaciera ślady…
-Nie mów, że to łyknęłaś! Przecież to totalna głupota!- krzyknęłam dość głośno.
Pani od matematyki spojrzała na nas groźnie, a Weronika nachyliła się w moim kierunku i z tajemniczym uśmiechem powiedziała:
-Zawsze można to sprawdzić…
Podczas przerwy poszłyśmy poszukać Sebastiana z III a.
-Jest sprawa. Chcemy udowodnić wszystkim, że sprawa z Pawciem to jedna wielka bujda. To znaczy ja chcę, bo Wera uważa, że to „czysta prawda”. Wchodzisz w to?
Sebastian spojrzał na mnie uważnie.
-Nie… nie wierzę, że się na to zgodziłaś! Ale muszę przyznać, że to niezły pomysł, tylko jak to zrobić?
Nagle odezwała się milcząca przez cały czas Weronika:
-Wystarczy podkraść się w nocy…
-Powiedziałaś to tak, jakby wejście do szkoły w środku nocy, niezauważonym przez nikogo nie było niczym trudnym!- oburzyłam się.
-To nie będzie proste, ale da się zrobić. Wiecie, ostatnio znaleźliśmy miejsce po oknie. Dziura jest zabita deskami, ale może da się je jakoś wyrwać… –powiedział Sebastian.
-Myślicie, że damy radę?- zapytałam niepewnie.
Spojrzeliśmy po sobie.
-Jasne, że damy.- uśmiechnęła się Weronika.-Ale kiedy to zrobić?
-Proponuję pierwszą w nocy. Mam nadzieję, że woźny wtedy śpi. To …widzimy się na przystanku. A teraz idę załatwić sprawę z oknem. Do zobaczenia!- pożegnał się z nami i pobiegł do klasy.
Na szczęście udało mi się bezszelestnie wyjść z domu, kiedy rodzice zasnęli. Miałam wrażenie, że ktoś ciągle mnie obserwuje, że wie, co zamierzamy zrobić. Kurczowo zaciskałam palce na latarce, którą wsunęłam do kieszeni, jakby była talizmanem.
W końcu dotarłam na przystanek. Pusto. Cicho. Nie ma żywego ducha. Przeraziłam się. Zaczęłam zastanawiać się czy to był dobry pomysł. Im dłużej nad tym myślałam, tym bardziej chciałam się wycofać. Dlaczego jeszcze nikogo nie było? Może oni zrezygnowali? Ja chcę wrócić do domu! Nie chcę tutaj być i po co zgodziłam się właściwie na ten idiotyczny pomysł! Zachciało mi się przygód. Chciałam coś zmienić w swoim życiu, sprawić, by przestało być nudne , a teraz?! Najchętniej uciekłabym stąd. O rany! Przecież jest środek nocy, kto wie, kogo można spotkać o tej porze..? W co ja się wpakowałam?!
Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Odruchowo schowałam się za przystankiem. Serce zaczęło mi bić mocniej, a oddech stał się nierówny, jakbym ukończyła maraton.
-Julka, to tylko ja!- poznałam głos Sebastiana.
-Matko, ale mnie przestraszyłeś! Myślałam, że nikogo nie ma, że się wycofaliście.-powiedziałam. W tej samej chwili zauważyliśmy Weronikę.
-No…-westchnęła. – Jakoś mi się udało! To co, wchodzimy..?
-Dobra, trzymajcie się mnie. Musimy dostać się do szkoły tak, żeby nikt nas nie zobaczył.
Przeszliśmy przez ogrodzenie. Nie było to proste, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Tylko z tej strony nie było kamer. Ciemność była naszym sprzymierzeńcem.
Otwór w murze nie był duży. Pierwsza przeszła Weronika. Była najdrobniejsza, więc zrobiła to z łatwością. Ja gramoliłam się dłużej, ale w końcu znalazłam się na podłodze po drugiej stronie. Ze zdumieniem spojrzałam na Sebastiana, który wślizgnął się przez dziurę, jakby całe życie nic innego nie robił. Kiedy znalazł się już w środku dostrzegł moje zdumienie i uśmiechnął się. Nie wiem dlaczego, ale dodało mi to odwagi.
Rozejrzałam się dookoła. Byliśmy w piwnicy.
W końcu mogliśmy zapalić latarki. Gdyby wcześniej ktoś zauważył ich światło, na pewno zorientowałby się, że tu jesteśmy. Ruszyliśmy powoli przed siebie.
-Jesteśmy pod holem głównym- szepnął Sebastian.
-Auć!- pisnęła cicho Weronika, kiedy uderzyła nogą o stopień.
-Ciiiii…- syknęłam.
W końcu zobaczyłam drzwi. Byłam nieprzytomna ze strachu, jednak starałam się nie dać tego po sobie poznać. Sebastian nacisnął klamkę.. Znaleźliśmy się na korytarzu przy szatniach.
-Udało się..- westchnęłam cicho.
-I co teraz robimy?- zapytała Weronika.
-Szukamy woźnego.- powiedziałam szeptem, ale na samą myśl, że bedel może nas w każdej chwili zauważyć ciarki przeszły mi po plecach.
Światło na korytarzach było zapalone, ale gdzie podział się woźny? Czyżby cały nasz trud poszedł na marne..?
Wtedy usłyszeliśmy hałas… z drugiego piętra. Szybko, ale najciszej jak się tylko dało, podeszliśmy do drzwi od sali biologicznej.
Nagle… rozlega się trzask rozbijanego szkła . ,,Cholera!” – słychać krzyk woźnego. Słychać zbliżające się ku drzwiom kroki. Chowamy się w panice za filarami holu. Czuję, jak pot ścieka mi po plecach zimną strużką. Weronice trzęsą się ręce. Drzwi otwierają się z hukiem, a woźny wybiega z zakrwawionymi dłońmi i pędzi w stronę toalety. Krople krwi kapią na błyszczący parkiet.
– Boże, dzwońmy na policję!- szepnęła Weronika.
-Oszlałaś?!- wybuchnęłam.- Jak tylko ktoś się dowie, że byliśmy w szkole w środku nocy, to już po nas! Wezwą rodziców, dostaniemy sprawę w sądzie i nie wiadomo co jeszcze! Po co w ogóle to robiliśmy? Dlaczego się na to zgodziłam?! Już po nas. Poczułam, że nogi mam jak z waty.
– Wchodzimy tam! – szepnął Sebastian.
Mimo, że w środku było dość ciemno, na stołach z łatwością dostrzegłam pojemniki, w których znajdowały się kości , fragmenty mięśni i inne obrzydlistwa. Natomiast na ziemi wśród rozbitego szkła, było pełno krwi. Poczułam się dziwnie. Kompletnie nie wiedziałam, co zrobić! Czyżby wszystkie plotki okazały się prawdą? Czy nasz woźny naprawdę jest kanibalem? Zawsze myślałam, że takie rzeczy mogą zdarzać się tylko w filmach.
Nagle… od dłuższej chwili milczący Sebastian odezwał się:
-Zaraz…to przecież formalina. Czujecie ten zapach? Nasz woźny właśnie wymienia eksponaty biologiczne. Te „rzeczy”, czy jak to inaczej nazwać, zaraz będą w tym zatopione, żeby się nie rozłożyły, rozumiecie..? – powiedział, ze spokojem w głosie.
-A krew? -zapytała Weronika.
– Myślę, że skaleczył się szkłem z rozbitego słoika- rozwiązał zagadkę Sebastian.
Udało nam się wyjść ze szkoły tak, aby nikt nas nie zauważył. Nasza tajna misja oczyściła woźnego z podejrzeń, a Anka pojawiła się w szkole już następnego dnia z piękną opalenizną znad Morza Śródziemnego , gdzie bawiła z rodzicami , korzystając z oferty ,,Last minut”.