
Tytuł zbioru Prosto z serca
Nie zapomnij
Mój głos przepadnie. Zasadź kwiat w ponurej ziemi.
Niech spocznę w błękicie niezapominajek.
Gdy znajdą mogiłę zaciekawieni,
Ciche miejsce obrazem z bajek.
Ja już nie tutaj, a jednak blisko,
Taka jest właśnie moc pamięci.
Mimo głowy pochylonej nisko
Tym widowiskiem będą dotknięci.
Pamiętaj mnie, proszę, błagam!
Gdzie ten niebieski gaik,
Tam się mój trup rozkłada,
Wśród niezapominajek.
Gwiazdeczka
Moja gwiazdeczko rozświetlasz ciemności.
Nad tobą, nad nami księżyc dzisiaj czuwa.
Chłodnej nocy niepokój moje serce gości,
Patrzy w niebo i nieustannie cię szuka.
Moja gwiazdeczko, proszę, pochyl się nade mną.
Spłyń na moje lico swoim blaskiem srebrzystym.
Wpatruję się w twój płomień powieką senną.
Daj się zamarzyć w krajobrazie gwieździstym.
Moja gwiazdeczko jakbym chciał cię widzieć więcej!
Chociaż nie polarna, najjaśniej świecisz właśnie.
Z każdym dniem, co wieczór, widzieć cię mi prędzej.
Robaczku swiętojański, uśmiechasz się kraśnie.
Świt niedługo, próbuję ukryć cię w ręce.
Słońce wstaje. Żegnaj – szepczę, patrząc jak gaśniesz.
Szkatułka
Serduszko twoje w szkatułce zamknąłem,
A ono stuka: puk, puk, puk.
Bez serca bladym jesteś teraz upiorem.
Szkatułki słyszę huk, huk, huk.
Wychodzę. Patrzę, szkatułka w kawałkach.
Po skarbie płaczę kap, kap, kap.
Już ci się lampka zaświeciła w gałkach.
Chwytasz co twoje cap, cap, cap.
Wszystko
Zamknąłem poranek w twoich modrych oczach,
Błyszczących od promieni wschodzącego słońca.
Gdy budzą się, szukają początku i końca.
Ja ciebie tylko widzę. Na jawie i w snach.
Zamknąłem południe w twoich bladych włosach.
Na wietrze, jak dzieci snujących się, beztrosko.
Skradających się po twoim policzku, bosko.
Cień połowy dnia odbijający się na brwiach.
Zamknąłem wieczór w smaku malinowych ust.
Lekko rozwartych. Czekających na mój powrót.
Zapomnę, wyklnę każde inne, jako dowód,
Że tylko je chcę kochać. Tylko ich mieć odpust.